Kobiety

500, tyle punktów na swoim koncie w klasyfikacji slalomowej Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim ma Marlies Schild. Pięć edycji: Aspen, Courchevel, Flachau, Lienz, Zagrzeb, a za każde zwycięstwo 100 punktów. Rachunek jest prosty, na półmetku (5/10) fenomenalna Austriaczka zgarnęła całą pulę!!!

Mało tego, slalomistka swoje zwycięstwa odnosi z miażdżącą wręcz przewagą. W Zagrzebiu pokonała drugą na mecie Słowenkę Tinę Maze, aż o 1,40 s i o 2,27 s trzecią Michaelę Kirchgasser.
Siłę Austriaczki pokazał drugi przejazd, gdzie jadąca jako trzydziesta w kolejności, potrafiła wykręcić najlepszy czas przejazdu. Przy tak zmieniających się warunkach podłoża, na coraz to gorsze, jest to rzecz praktycznie niewykonalna...a jednak!

Absolutna pewność i stabilność w jeździe, której nie da się zachwiać czynnikami zewnętrznymi, jak warunki pogodowe czy "zrytą" trasa. Jest to po prostu automatyzm, który wydaje się być głównym czynnikiem tak świetnej jazdy.

30-letnia Schild dąży do pobicia rekordu ośmiu wygranych slalomów, należącego do Szwajcarki Reni Schneider, które odnotowała od grudnia 1988 do listopada 1989 roku oraz Chorwatki Janicy Kostelic (między listopadem 2000 i lutym 2001).

Trudno uwierzyć, że mówimy o zawodniczce, której dalsza kariera jeszcze do niedawna stała pod znakiem zapytania. W październiku 2008 roku, podczas treningu na lodowcu Rettenbachferne doznała ciężkiej kontuzji (złamana noga w kilku miejscach), która wykluczyła ją na cały sezon 08/09.

Marlies wróciła w wielkim stylu. Po ponad rocznej przerwie w grudniu wygrała slalom w Lienz i zaczęła ponowny marsz ku chwale. Dziś mistrzyni świata w slalomie z ubiegłego roku jest na jej szczycie, a przeszłość pokazuje, jak mocną musi być osobowością, by ten szczyt chwały osiągnąć.

"Wrzucając" Schild w inne kategorie (może powinna startować z mężczyznami?), warto odnotować stabilną i dobrą formę Maze, która swoim wynikiem umocniła się w klasyfikacji slalomowej na drugim miejscu.
Zaskoczeniem jest solidna forma Kirchgasser, która wybitną slalomistką nigdy nie była (acz niezłą), a tu trzecie miejsce w klasyfikacji SL! Za sobą zostawia takie specjalistki, jak jej rodaczka Katrin Zettel, czy Finkę Tanję Poutiainen.

Mężczyźni

U Panów sprawa ma się nieco inaczej i można powiedzieć, że rywalizacja jest cały czas w toku. Świadczy o tym klasyfikacja SL, gdzie między pierwszym, a piątym zawodnikiem jest niecałe 100 punktów różnicy. Co ciekawe pięciu panów reprezentuje pięć różnych narodowości.

 Odpowiednio: 1. Ivica Kostelić (Chorwacja), 2. Marcel Hirscher (Austria), 3. Cristian Deville (Włochy), 4. Felix Neureuther (Niemcy), 5. Andre Myhrer (Szwecja).
Plusowa temperatura nie wróżyła dobrze i było wiadomo, że warunki na trasie mogą wypaczyć wyniki zawodów. Co się potem okazało w niektórych przypadkach odegrały istotną rolę.
Oczy całej Chorwacji były zwrócone na Ivicę Kostelića, który już po raz 4 startował przed własną publicznością. Niestety po raz czwarty nie udało mu się stanąć na najwyższym stopniu podium, ale na pocieszenie kibiców utrzymał prowadzenie w generalnej klasyfikacji SL.

Zaczęło się dość przewidywalnie, praktycznie z każdym numerem gorszy czas. Pierwsza czwórka w kolejności, tak jak numery startowe: Hirscher (AUT). Myhrer (SWE), Kostelić (CRO), Neureuther (GER), Deville (ITA) i dalej podobnie. Do czasu gdy z numerem 17. pojechał najlepszy gigancista Amerykanin Ted Ligety. Popularny Ted pokazał, że jak nikt inny potrafi jeździć po dziurach i zajął szóstą lokatę.
Różnice czasowe pierwszej piątki mieściły się w sekundzie i było wiadomo, że drugi przejazd wygra ten który najlepiej jeździ w ciężkich warunkach.
Zanim zrobiła się przysłowiowa "tarka na trasie", 21. po pierwszym przejeździe Francuz Steve Missillier w 100 procentach skorzystał z jeszcze dobrych warunków i uzyskał najlepszy czas przejazdu! Czas, który pozwolił mu awansować na...szóste miejsce!!!

Trudów nie wytrzymał Myhrer, który spadł na piątą pozycje kosztem Felixa Neureuthera, a ten z kolei zepchną Kostelića na miejsce trzecie. Ivica uzyskał dopiero 17. czas drugiego przejazdu, więc trzeba się cieszyć, że warunki do końca nie wypaczyły wyników w czołówce, a licznie zgromadzeni Chorwaci mogli się cieszyć z przyzwoitego wyniku.
Mimo niesprzyjających warunków, zawody dla faworytów, co bardzo dobrze wróży na przyszłość. Walka cały czas trwa i nikt za wiele nie "odskoczył". Dzięki temu walka o małą kryształową kulę wśród slalomistów, nie będzie tak przewidywalna, jak u kobiet.

Następne zawody z cyklu Pucharu Świata już od 5 do 8 stycznia w Bad Kleinkirchheim  (konkurencje szybkie - kobiety), oraz 7-8 w Adelboden (SL i GS mężczyzn).

Michał Okniański